Stroje szlachty polskiej w XVIII wieku.
Mal. Jan Matejko.
Wychowanie chłopców w rodzinach szlacheckich pod koniec XVIII wieku.
Chłopcom w wieku dziecinnym dozwalają mieć pełną wolę. Tylko w dwóch pierwszych latach ich życia strzegą dijety, potem mało lub wcale nic. Następnie biorą co chcą ze wszystkich półmisków i butelek. W innych krajach jest to dzieciom szkodliwe, ale nie w Polsce, gdzie one mają zupełną swobodę na świeżym powietrzu, z rękami, nogami, i całym ciałem czynić co chcą; gdzie chłopcy w trzecim i czwartym roku na koniach jeżdzą, w czwartym i piątym same się z niemi puszczają, a dziesiątym i dwunastym najdziksze konie dosiadają i po mistrzowsku niemi władną. A że pierwsze wychowanie otrzymują w kraju po większej części, gdzie świeżego powietrza, przestrzeni i wszelkich zdrowie i czynność utrzymujących zajęć jest pod dostatkiem; że w tych latach nikt ani myśli kazać im siedzieć i nad nauką ślęczeć. Naturalna rzecz, że w nich się lepsza krew wyrabia, niżeli ją w spadku po ojcu i matce, lub ami i amies otrzymali, i że potem rozkwitają tak świeżo i dzielnie jak zwykle polska młodzież. Tym tylko sposobem wytłumaczyć sobie mogę, w jaki sposób spółeczność tak rozpasana, tak nieregularne życie wiodąca, tak zatopiona we wszelkiego rodzaju używaniu i nadużywaniu, może takie mnóstwo pięknych i zdrowych wychować dzieci.
Zwykle chłopcom dodaje się guwerner w czternastym lub piętnastym roku. Guwerner jest zmuszone cale tu inaczej sobie postępować niż w Niemczech, gdzie dzieci pięcio i sześcioletnie, słabe, wydelikacone i zasiedziałe, przez pastorów i kantorów czytaniem, pisaniem i katechizmem wymęczone, mają przed sobą. Młodzież polska uczy się tych rzeczy w lot, prędzej czy później, tem łatwiej, że potem sama miłość własna, gdy wolę już mają, do wykształcenia zmusza. Francuzkiego języka uczą się niemal z macierzystym, gdyż ojciec i matka musieliby dziwnie być niedbałemi, i chybaby w towarzystwie nie bywali, gdyby tego języka nie umieli i jego ważności nie rozumieli w życiu przyszłem i stosunkach społecznych. A prócz tego nie ma majętniejszej rodziny, któraby albo służącego lub sługi francuzkiego nie trzymała, że oni zwykle dzieci do siebie pociągają i bawią się chętnie ich żywą paplaniną. Uczą się dzieci igrając tego języka, a z nim razem wielu pojęć i manjer nabierają, które nawet powierzchownie kształcą je, a przy swobodzie jakiej używają nadają im śmiałość, lekkość i pewność. Dlatego polskie dziecię w towarzystwie mniej jest dzieckiem niż niemieckie. Póżniej, gdy dorośnie lat młodzieńczych, więcej zuchwalstwa, dzikości, uporu ma niż chłopak niemiecki, wydający się przy nim prawdziwym pedantem. Tak zwane mądre dzieci, które w Niemczech nazywają uczonemi, w Polsce się nie trafiają, ale za to daleko więcej jest miłych, dowcipnych i sprytnych. Guwernerowie wszystkiego ich uczą w rozmowach; jeżdżą, uganiają się, skaczą z niemi, przytomni są ich lekcjom tańca, fechtów, i staraj się im wsunąć co się da dla duchownego wykształcenia. W ten sam sposób nabywają politycznych wiadomości; a że szlachta, z powodu położenia swego w państwie, lub zajmować się polityką, mówi o niej też wiele we wszelkich mniejszych i większych zebraniach. Młody chłopak, w ten sposób, w osiemnastym roku, już bierze udział w zgromadzeniach sejmikowych na prowincji i praktycznie nabywa tyczących tej sprawy wiadomości. Tego, co nauką, co gruntownych wykształceniem się zowie, i w póżniejszych latach rzadko bardzo dostanie. Żywy umysł, pojęcie łatwe, starczą mu za wszystko.
( Polska w roku 1793 : według podróży Fryderyka Szulca)
Chłopcom w wieku dziecinnym dozwalają mieć pełną wolę. Tylko w dwóch pierwszych latach ich życia strzegą dijety, potem mało lub wcale nic. Następnie biorą co chcą ze wszystkich półmisków i butelek. W innych krajach jest to dzieciom szkodliwe, ale nie w Polsce, gdzie one mają zupełną swobodę na świeżym powietrzu, z rękami, nogami, i całym ciałem czynić co chcą; gdzie chłopcy w trzecim i czwartym roku na koniach jeżdzą, w czwartym i piątym same się z niemi puszczają, a dziesiątym i dwunastym najdziksze konie dosiadają i po mistrzowsku niemi władną. A że pierwsze wychowanie otrzymują w kraju po większej części, gdzie świeżego powietrza, przestrzeni i wszelkich zdrowie i czynność utrzymujących zajęć jest pod dostatkiem; że w tych latach nikt ani myśli kazać im siedzieć i nad nauką ślęczeć. Naturalna rzecz, że w nich się lepsza krew wyrabia, niżeli ją w spadku po ojcu i matce, lub ami i amies otrzymali, i że potem rozkwitają tak świeżo i dzielnie jak zwykle polska młodzież. Tym tylko sposobem wytłumaczyć sobie mogę, w jaki sposób spółeczność tak rozpasana, tak nieregularne życie wiodąca, tak zatopiona we wszelkiego rodzaju używaniu i nadużywaniu, może takie mnóstwo pięknych i zdrowych wychować dzieci.
Zwykle chłopcom dodaje się guwerner w czternastym lub piętnastym roku. Guwerner jest zmuszone cale tu inaczej sobie postępować niż w Niemczech, gdzie dzieci pięcio i sześcioletnie, słabe, wydelikacone i zasiedziałe, przez pastorów i kantorów czytaniem, pisaniem i katechizmem wymęczone, mają przed sobą. Młodzież polska uczy się tych rzeczy w lot, prędzej czy później, tem łatwiej, że potem sama miłość własna, gdy wolę już mają, do wykształcenia zmusza. Francuzkiego języka uczą się niemal z macierzystym, gdyż ojciec i matka musieliby dziwnie być niedbałemi, i chybaby w towarzystwie nie bywali, gdyby tego języka nie umieli i jego ważności nie rozumieli w życiu przyszłem i stosunkach społecznych. A prócz tego nie ma majętniejszej rodziny, któraby albo służącego lub sługi francuzkiego nie trzymała, że oni zwykle dzieci do siebie pociągają i bawią się chętnie ich żywą paplaniną. Uczą się dzieci igrając tego języka, a z nim razem wielu pojęć i manjer nabierają, które nawet powierzchownie kształcą je, a przy swobodzie jakiej używają nadają im śmiałość, lekkość i pewność. Dlatego polskie dziecię w towarzystwie mniej jest dzieckiem niż niemieckie. Póżniej, gdy dorośnie lat młodzieńczych, więcej zuchwalstwa, dzikości, uporu ma niż chłopak niemiecki, wydający się przy nim prawdziwym pedantem. Tak zwane mądre dzieci, które w Niemczech nazywają uczonemi, w Polsce się nie trafiają, ale za to daleko więcej jest miłych, dowcipnych i sprytnych. Guwernerowie wszystkiego ich uczą w rozmowach; jeżdżą, uganiają się, skaczą z niemi, przytomni są ich lekcjom tańca, fechtów, i staraj się im wsunąć co się da dla duchownego wykształcenia. W ten sam sposób nabywają politycznych wiadomości; a że szlachta, z powodu położenia swego w państwie, lub zajmować się polityką, mówi o niej też wiele we wszelkich mniejszych i większych zebraniach. Młody chłopak, w ten sposób, w osiemnastym roku, już bierze udział w zgromadzeniach sejmikowych na prowincji i praktycznie nabywa tyczących tej sprawy wiadomości. Tego, co nauką, co gruntownych wykształceniem się zowie, i w póżniejszych latach rzadko bardzo dostanie. Żywy umysł, pojęcie łatwe, starczą mu za wszystko.
( Polska w roku 1793 : według podróży Fryderyka Szulca)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz