czwartek, 10 marca 2022

O wiarach jakie były w Polszcze

Portret Jędrzeja Kitowicza nieznanego autora.
Źródło:
 

O wiarach, jakie były w Polszcze (cz. I).
OPIS OBYCZAJÓW ZA PANOWANIA AUGUSTA III - Jędrzej Kitowicz.

Najpierwsza wiara w Polszcze panująca była za Augusta III i jest dotychczas, acz ozięblejsza, katolicka rzymska. Druga, od niepamiętnych czasów zadawniona, pełno wszędzie swoich wyznawców mająca, żydowska. Trzecia, później z tureckiego państwa wprowadzona w małej liczbie, bo tylko w Łucku na Wołyniu i w Haliczu na Podolu, Karaimów; jest to sekta Starego Testamentu; trzymają się Karaimi samej Biblii, odrzucają Talmud i inne ustawy rabinów żydowskich. Są to podobno potomkowie Samarytanów, w Ewangelii często wspomnionych. Żyją przemysłem tak jak Żydzi, chodzą po polsku, a raczej po tatarsku z brodami, krymki noszą pod czapkami, z Żydami nie cierpią się wzajemnie. Nie dostało mi się nigdzie więcej ich widzieć, tylko w jednym Łucku, gdzie może ich być na 80 gospodarza.
Czwarta wiara - luterska, piąta - kalwińska. Tych dwóch wiar jest dosyć znaczna liczba po miastach i miasteczkach wielkopolskich, mianowicie nad granicą szląską, brandeburską i w Prusach. Jest dosyć familij szlacheckich lutrów i kalwinów, osobliwie w Wielkiej Polszcze i w Litwie, a oprócz tego znajdują
się w Krakowskiem, Sendomirskiem i Lubelskiem. Po niektórych miastach mieli pod panowaniem Augusta III swoje kościoły i oratoria, jako też szkoły dla swojej młodzieży. Nie mieli jednak liberum exercitium obrządków swoich, prócz w jednym Lesznie w Wielkiej Polszcze i w drugiej Wschowie, w których dwóch miastach większa połowa mieszczan składa się z dysydentów. W Lesznie lutrzy i kalwini mają swoje kościoły. Miasto Wschowa z dawnych praw swoich nie przyjmuje dotąd żadnego kalwina. Sami tylko są lutrzy i katolicy. Mieli także lutrzy i kalwini po wielu wsiach i miastach kościoły, tak z dawna prawami polskimi pozwolone, jako też podczas rewolucji szwedzkich przy protekcji tych monarchów jako dysydentów powystawiane, które niektórzy panowie polscy katolickiego wyznania odbierali im za dekretami trybunalskimi albo też gwałtowną mocą wywracali.
Tak robił niejaki Bońkowski, miecznik poznański. Ten jeździł z dragonią nadworną Krzysztofa Szembeka, prymasa, od przysłowia, które miał w mowie, nazwanego Bale bale. Gdzie tylko dysydenci nie mogli pokazać na swój kościół, czyli jak przedtem zwano - krypci, prawa od Rzeczypospolitej albo choć mieli prawo, ale od biskupa do reparacji jego, gdy się podstarzał, nie mieli pozwolenia, a reparowali, wszędzie takowe krypie burzył lub podcinał. Jeżeli zaś gdzie dysydenci oparli mu się mocą i nie dozwolili burzenia krypta swego, porywał takowych do trybunału, albo też dysydenci o gwałtowność poniesioną na kryplu lub osobach swoich jego pozywali, tak że Regestr arianismi, który wtenczas był w trybunale i do którego sprawy religii należały, pełen był zawsze spraw Bońkowskiego przeciw rozmaitym dysydentom. Dla czego pospolicie nazywano go plenipotentem Pana Jezusa, na której plenipotencji, całe życie pilnowanej, stracił dziedziczną fortunę ziemską w nadzieję otrzymania za to niebieskiej.
Prymas Szembek wyżej wzmiankowany, będąc wielce świątobliwym i pragnącym wytępienia heretyków, dodawał mu znacznie pieniędzy na ten interes, który jednak żadnego skutku nie miał, bo panowie inni, chcąc mieć miasta i wsie jak najludniejsze, zewsząd dysydentów do swoich dóbr przyjmowali. W miastach także królewskich i ekonomiach pod panowaniem saskim za protekcją ministra dysydenta wielu Sasów lutrów osiadało, którzy smakując sobie w polskim chlebie i mając się z niego dobrze, niewiele o to dbali, że im kryplów stawiać nie pozwalano, obywając się dawnymi, które utrzymanymi być mogły; a tak żarliwość kilku nie przemogła protekcji większej liczby. Po śmierci Bońkowskiego i Szembeka nicht już więcej nie kłócił się z dysydentami, tylko jeden Kręski, szlachcic z ziemi wieluńskiej, który na proces z kalwinami o krypel w Kręsku, wsi jego dziedzicznej, całe życie toczony, strącił także substancją, jak i Bońkowski, dzieci swoje w ubóstwie zostawiwszy. Coraz bardziej pod panowaniem Augusta III wzmagała się w Polszcze luteria i kalwinizm. Przy dworze królewskim najwięcej było lutrów, jako Sasów u króla Sasa. Panowie wielcy najwięcej podobali sobie w służących dysydentach, iż ci ludzie, chcąc się utrzymać i dorobić chleba w obcym kraju, sprawowali się skromniej, trzeźwiej i z większą aplikacją niż Polacy. Biskupi nawet i prałaci, porzuciwszy dawniejsze szkrupuły, mieścili w usługach swoich dysydentów. A tak te wiarki nie mając z niskąd wstrętu, owszem miłe u pierwszych osób przytulenie, cisnęli się, jak mogli, do Polski i rozmnażali.
Szósta wiara mahometańska, ta zaś gniazdo swoje ma w Litwie, wprowadzone od Witolda, książęcia litewskiego, który kilkadziesiąt familij tatarskich sprowadził z Półwyspu Krymskiego i tam ich osadził, nadawszy niektóre grunta dziedzicznym prawem, które do dziś dnia posiadają.
Siódma - schizmatycka grecka; ta się znajdowała pod panowaniem Augusta III na Podlasiu w Drohiczynie, w dobrach słuckich książąt Radziwiłłów, w Litwie i na Rusi po wielu miejscach. Ósma - filipowców; ta się znajduje na Rusi tylko i w małej liczbie; ma to być jeden gatunek z kwakrami, o których zaraz. Dziewiąta - manistów albo kwakrów, którzy się lokowali około Gdańska i w samym Gdańsku.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Złoty Kodeks Pułtuski

Pierwsza strona okładki Kodeksu Pułtuskiego  (Codex aureus pultoviensis) z lat 80 XI wieku. Źródło Złoty kodeks pułtuski (łac. Codex aureus...